Obserwatorzy

wtorek, 26 czerwca 2012

Kilka słów o suplementach

Pewnie każda z Was kiedyś się zastanawiała, czy suplementy naprawdę działają w naszym organizmie, czy świadomość łykania kapsułek daje efekt placebo?
Dzisiejszy post [mam nadzieję że krótki, zwięzły i treściwy] o dwóch suplementach polskiej marki Multisuplemental. Na początku muszę pochwalić ich stronę internetową; ładna, prosta szata graficzna, proste i intuicyjne poruszanie się po stronie oraz możliwość bezpośredniego przeniesienia się do sklepu internetowego.
A teraz przechodząc już do samych suplementów. Producent oferuje nam dwa- Vitasuplemental oraz StressOff. Usłyszałam o nich w filmiku na YT. Ponieważ były one zachwalane jako naturalne i skuteczne, stwierdziłam, iż warto spróbować. Skłonił mnie do tego także zbliżający się długi zimowy okres oraz widmo pierwszej sesji.  Weszłam na stronę i zamówiłam zestaw obu produktów do miesięcznej kuracji. Przesyłka dotarła do mnie bardzo szybko, profesjonalnie zapakowana.

Producent tak pisze o swoich produktach;

Zdjęcie pochodzi ze strony producenta.
"StressOff - naturalny preparat relaksujący; działa rozluźniająco, poprawia nastrój, redukuje stres, uspakaja, zwiększa koncentrację, poprawia wytrzymałość psychiczną, oczyszcza oraganizm z toksyn, poprawia jędrność i wygląd skóry.

    Ekstrakt z rożeńca górskiego (100mg) - (Rhodiola rosea) wpływa korzystnie na poprawę nastroju, redukuje stres, zwiększa koncentrację oraz wywiera pozytywny wpływ na pamięć.
    Fosfatydylocholina (50mg) - wpływa pozytywnie na zdolność uczenia się, wspomaga zapamiętywanie, regeneruje układ nerwowy w stanach stresu.
    Ekstrakt z zielonej herbaty (50mg) - źródło antyoksydantów  polifenolowych, które skutecznie spowalniają proces starzenia organizmu i wspomagają komfort utrzymania zdrowia fizycznego i psychicznego.
    Ekstrakt z ziela melisy(40mg) - (Melisa officinalis) łagodzi stany napięcia i niepokoju, ułatwia zasypianie.
    Astaksantyna (4mg) - pozyskana z alg, bardzo silny antyoksydant podnoszący odporność organizmu i dodatkowo wpływający na poprawę wyglądu naszej skóry.
    Bioperyna (4mg) - silnie zwiększa biologiczną dostępność, wchłanianie i wykorzystanie przez nasz organizm substancji witalnych i składników mineralnych.
    Chlorofilina - barwnik stosowany do kapsułek, posiada właściwości przeciwbakteryjne oraz przeciwzapalne. Chlorofil niezbędny jest dla ludzi, którzy mają niedobór światła słonecznego."
Zdjęcie pochodzi ze strony producenta.
 "Vitasuplemental - suplement diety, który przede wszystkim zwiększa energię, siły witalne, wspomaga odporność i kondycję organizmu oraz dodatkowo zapewnia zdrowy i piękny wygląd skóry.

    Beta Glukan (150mg) - silny stymulator układu odpornościowego. Znacznie wspomaga mobilizację układu odpornościowego do walki z infekcją. Aktywuje układ odpornościowy przeciw zakażeniom wirusowym i bakteryjnym.
    Laktoferyna (100mg) - białko naturalnego pochodzenia o właściwościach przeciwbakteryjnych i przeciwwirusowych. Wspomaga prewencję schorzeń wirusowych u ludzi.
    Mleczko pszczele (Liofilizat) (70mg) – jest skarbnicą witamin, zawiera wiele mikroelementów a także substancje bakterio i wirusobójcze. Ponadto usuwa zmęczenie, zwiększa efektywność pracy i powoduje przypływ sił witalnych.
    Astaksantyna (8mg) - pozyskana z alg, bardzo silny antyoksydant podnoszący odporność organizmu i dodatkowo wpływający na poprawę wyglądu naszej skóry.
    Bioperyna (4mg) - silnie zwiększa biologiczną dostępność, wchłanianie i wykorzystanie przez nasz organizm substancji witalnych i składników mineralnych.
    Chlorofilina - barwnik stosowany do kapsułek, posiada właściwości przeciwbakteryjne oraz przeciwzapalne. Chlorofil niezbędny jest dla ludzi, którzy mają niedobór światła słonecznego."
Suplementy diety Vitasuplemental oraz StressOff są rekomendowane przez Instytut Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.

Przechodząc do skutków jakie dały mi oba suplementy;
  • poprawa stanu zdrowia- należę do osób, które zawsze przechorują okres zimowy, tym razem, gdy wszyscy wokoło byli chorzy, ja cieszyłam się dobrym zdrowiem
  • poprawa stanu skóry- stała się ładna, promienna, zredukowała się ilość niedoskonałości
  • większa odporność na stres
  • więcej energii- rano odstawiłam kawę, a ja mimo to tryskałam energią,  wieczorem jednak nie miałam kłopotów z zasypianiem
  • dobre samopoczucie
  • lepsza koncentracja
  • nie musimy pamiętać, by łykać kilka tabletek dziennie [1 tabletka StressOff rano, 1 tabletka Vitasuplemental wieczorem]
Dla niektórych minusem może być cena tych suplementów;
  • StressOff w regularnej cenie 49,99zł/ 30 tabletek [obecnie w promocji za 39,99zł]
  • Vitasuplemental w regularnej cenie 58,90zł/ 30 tabletek [obecnie w promocji 46,99zł]
  • zestaw obu produktów w regularnej cenie 106,89zł [obecnie w promocji 79,99zł]
Uważam jednak, iż teraz, w promocji, pakiet obu produktów jest bardzo atrakcyjny. Porównując cenę tych suplementów, a innych dostępnych na rynku wcale nie wypadają tak drogo, jak na miesięczną kurację aż dwoma suplementami. Jeżeli macie tylko ochotę wypróbować dobre suplementy, to polecam Wam je z całego serca. Jednak należy pamiętać, iż na każdego działają one inaczej i niekoniecznie każdy odczuje dokładnie takie same efekty jak ja podczas ich kuracji.
Teraz, gdy mam powroty mojej alergii i potrzebuję wzmocnienia organizmu prawdopodobnie do nich powrócę.

Miłego dnia,
Agnieszka

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Dove Hair Therapy Nourishing Oil Care Odżywka w sprayu bez spłukiwania


Odżywkę przedstawiałam Wam w czerwcowym haul'u, na samym początku miesiąca. Jest to mój drugi bądź trzeci produkt tego typu- jednak poprzednie dwa nie sprawdziły się ani trochę. O tej odżywce usłyszałam w filmiku na YT. Pomyślałam "ok, ok, ale każda odżywka obciąża moje włosy". Moje sceptyczne nastawienie zwiększyło się, gdy doczytałam na stronie producenta, iż zawiera on olejki [ha, myślałam że przetłuszczą dodatkowo włosy]. Po chwili spojrzałam "trzeźwym okiem" i doszłam do wniosku, że OCM dobrze wpłynęło na moją cerę, to dlaczego olejki miałyby przetłuścić włosy? Dałam tej odżywce szanse i nie żałuję- jest godna zaufania.
  • Moje włosy; gęste, nie lubią odżywek, bo natychmiast stają się ciężkie, bez objętości, przetłuszczające się u nasady z tendencją do przesuszania się w połowie długości, rozdwajania się końcówek, jednak jest to w miarę normalne przy włosach do pasa

Obietnice producenta.

Co obiecuje producent?
"Nowa odżywka w sprayu Dove hair therapy to pierwsza odżywka, ktora działa dwu-warstwowo:
- pierwsza warstwa zawiera Fiber Actives, które wnikają głęboko w strukturę włosów odbudowując je od wewnątrz;
- druga warstwa z opatentowanym Micro Moisture Serum, wygładza wszystkie uszkodzenia sprawiając, że włosy są miękkie i łatwe w rozczesywaniu przez cały dzień. Micro Moisture Serum chroni i wzmacnia włosy od cebulek aż po końce.
Dove hair therapy nie obciąży i nie sklei Twoich włosów, nawet w te dni gdy nie masz czasu ich umyć. Możesz jej używać na suche i mokre włosy, zawsze gdy wymagają pielęgnacji."
Cena; 16zł/ 200ml

Sposób używania i skład odżywki.

Plusy;
  •  spełnia wszystkie obietnice producenta; nie obciąża włosów, pomaga w rozczesywaniu włosów, nawilża, włosy są miękkie, pełne blasku, pięknie się układają, a po 3 tygodniach stosowania codziennie zauważyłam, iż liczba rozdwojonych końcówek maleje
  • pięknie pachnie- takie letnie słodkości ;)
  • wystarczy niewielka ilość na długie włosy
  • nie przetłuszcza włosów
  • łatwe i szybkie użytkowanie
  • duża dostępność
  • możliwość używania zarówno na suche, jak i mokre włosy [ja wybieram tą drugą wersję]
Minusy;
  • nie wiem, czy tylko ja trafiłam na takie opakowanie, czy wszystkie buteleczki mają tak ciężko działający atomizer
  • w trakcie używania płyn szybko się rozwarstwia, więc trzeba co chwilę wstrząsać butelką

 Po 3 tygodniach zostało mi ok. 50ml, czyli 1/4 opakowania. Wrócę do niej w 99,9%. Już dokupiłam szampon z tej samej serii, bo widzę, że olejki z odżywki mają dobroczynny wpływ na moje włosy.

Miłego tygodnia ;)
                                                                                              Agnieszka

środa, 20 czerwca 2012

Moja ochrona UVA+UVB

Moje wakacyjne trio "ochroniarzy"

Jak w tytule- dzisiaj o tym, jak ja skutecznie chronię skórę przed szkodliwym promieniowaniem. Jeżeli o nie chodzi, to rozróżniamy 3 rodzaje promieniowania. Kilka informacji, które znalazłam na ten temat w miesięczniku Cosmopolitan;
"UVC- o nie możesz być spokojna. Chociaż występuje w naturze, to nam nie grozi. Dlaczego? Bo ozon odwala brudną robotę i neutralizuje je, zanim pojawi się na powierzchni ziemi. Sztuczne promieniowanie UVC powstaje w warunkach, z którymi przeciętny człowiek nie ma do czynienia, np. w lampach bakteriobójczych.

UVB- sprawca rumienia, oparzeń i opalenizny. Jest najpopularniejsze, bo przez lata uchodziło za główną przyczynę posłonecznych uszkodzeń skóry. Działa na naskórek i skórę właściwą. Najsilniej oddziałuje między 10.00 a 15.00. Plany spalenia nas na raka może mu pokrzyżować (nie)pogoda, ubranie i kremy z filtrem.

UVA- tego promieniowania należy się bać! Jest go najwięcej, wnika najgłębiej i sieje największe spustoszenie (w strukturze DNA komórek). To ono jest głównym winowajcą fotostarzenia, fotoalergii i zmian nowotworowych. Działa przez okrągły rok, od rana do zmierzchu z taką samą mocą. Przenika przez chmury i szyby."
To tak skrótowo. A teraz kolej na moich "ochroniarzy". Jeżeli chodzi o mój fototyp, to jest on pomiędzy II i III, czyli najlepszym faktorem dla mnie, gdy jestem nieopalona jest filtr 25 [i taki też stosuję na początku], gdy moja skóra nabiera ładnego brązu, przechodzę do filtru 15 [taki jak ten przedstawiony na zdjęciach]. Jeszcze kilka lat temu nie doceniałam dobrodziejstwa, jakim jest krem z filtrem, bądź używałam go sporadycznie. Dzisiaj jest na użytku codziennym, dzięki czemu nie mam poparzonej skóry, piekącej, czerwonej, podrażnionej, a później suchej i łuszczącej się. Dzięki rozsądnemu opalaniu i częstotliwości nakładania kremu z filtrem skóra jest ładnie zbrązowiona, nawilżona, a opalenizna dłuższa.
Jak można zauważyć na zdjęciach, przedstawię wam produkty do opalania marki Ziaja. Jestem wielką wielbicielką kosmetyków tej marki, ulubieńców do opalania też u nich znalazłam. Produkty nie są drogie, a za to świetne.

Jako pierwszy- Sopot Sun preparat na usta i znamiona SPF30.





 Co pisze producent;
"Wodoodporny tłusty preparat do ochrony ust i znamion w trakcie opalania. Idealny również w okresie ekstremalnych warunków klimatycznych oraz dla osób aktywnie uprawiających sporty zimowe.

Zawiera filtr mineralny, który pozostaje na skórze i odbija promienie UVA i UVB.

DZIAŁANIE
Skutecznie chroni przed szkodliwym działaniem promieniowania UVA i UVB.
Zabezpiecza miejsca szczególnie wrażliwe i znamiona.
Intensywnie nawilża i natłuszcza usta oraz zapobiega ich pękaniu.

SPOSÓB UŻYCIA
Przed wyjściem na słońce nanieść cienką warstwę preparatu na usta i odkryte znamiona. Stosować kilkakrotnie w trakcie przebywania na słońcu, zwłaszcza po intensywnej kąpieli i wytarciu ręcznikiem.
"
Co ja sądzę na jego temat;
  • używam do ochrony ust i dwóch tatuaży, które znajdują się w miejscach narażonych na promieniowanie
  • poręczne opakowanie 15ml, można mieć je zawsze przy sobie
  • cudowny, waniliowo- ciasteczkowy zapach
  • tłusty, świetnie nawilża
  • wodoodporny, chociaż producent o tym nie wspomina, po wyjściu z wody nie spływa białymi strugami
  • strasznie wydajny
  • dobrze chroni skórę
  • minus- bieli usta i posmarowane nim miejsca
Cena; ok. 10zł/ 15ml

Drugi- Sopot Sun krem przeciw zmarszczkom SPF30





 Co pisze producent;
"DZIAŁANIE
Wzmacnia włókna kolagenu i elastyny. Opóźnia proces starzenia się skóry. Skutecznie zapobiega powstawaniu zmarszczek. Przeciwdziała podrażnieniom wywołanym nadmiernym opalaniem.

SPOSÓB UŻYCIA
Nanieść obfitą ilość emulsji na odsłoniętą powierzchnię ciała 15 minut przed wyjściem na słońce. Używać kilkakrotnie w czasie przebywania na słońcu, zwłaszcza po intensywnej kąpieli, wytarciu ręcznikiem oraz spoceniu się. Unikać kontaktu z oczami i odzieżą. Nadmierne przebywanie na słońcu może powodować zagrożenie dla zdrowia. Produkt nie zapewnia 100% ochrony przed UV."
Jako, iż jest to nowość w mojej kosmetyczce;
  • nie bieli twarzy
  • szybko wchłania się do matu, nadaje się pod makijaż
  • ładnie nawilża skórę
  • ma "wakacyjny", lekki zapach
  • wydajny
  • idealna konsystencja
  • nie jest komedogenny
  • dostępność- drogerie, apteki itp.
  • opakowanie 60ml, a jednak nadaje się do torebki ;)
  • kolejny z rodziny, który dobrze radzi sobie z ochroną skóry
Cena; ok. 9zł/ 60ml

Trzeci, ostatni- Sopot Sun emulsja do opalania wodoodporna SPF15





 Co pisze o nim producent;
"Wodoodporna emulsja do twarzy i ciała polecana do każdego rodzaju skóry w pierwszych dniach opalania, szczególnie dla osób o jasnej karnacji.

DZIAŁANIE
Wydłuża 15-krotnie czas bezpiecznego przebywania na słońcu. Zapewnia skuteczną ochronę przed szkodliwym działaniem promieniowania UV, również podczas kąpieli. Zapobiega poparzeniom słonecznym oraz przedwczesnemu starzeniu się skóry. Intensywnie nawilża skórę i nie powoduje podrażnień.

SPOSÓB UŻYCIA
Nanieść obfitą ilość emulsji na odsłoniętą powierzchnię ciała 15 minut przed wyjściem na słońce. Używać kilkakrotnie w czasie przebywania na słońcu, zwłaszcza po intensywnej kąpieli, wytarciu ręcznikiem oraz spoceniu się. Unikać kontaktu z oczami i odzieżą. Nadmierne przebywanie na słońcu może powodować zagrożenie dla zdrowia. Produkt nie zapewnia 100% ochrony przed UV.
"
 Resztki, które pozostały mi po ubiegłych wakacjach nad Bałtykiem;
  • szybko się wchłania
  • lekka, nawilżająca konsystencja
  • dobrze chroni skórę przed poparzeniami
  • faktycznie- wodoodporna
  • średnio wydajny
  • poręczne opakowanie
  • miły, "wakacyjny" zapach
  • dostępność- drogerie, apteki itp.
  • przetłuszcza skórę na twarzy, więc tu należy stosować inny krem
  • opalenizna po jego zastosowaniu jest ładna, jednolita
Cena; ok. 11zł, w kurortach nadmorskich drożej, nawet do 16zł/ 150ml

Bardzo lubię te filtry, będę długo do nich powracać. Jestem jeszcze w trakcie poszukiwań odpowiednich filtrów do włosów, które nadmiernie ich nie obciążają. Może Wy polecicie mi coś godnego uwagi?
Agnieszka

czwartek, 14 czerwca 2012

Mój pierwszy GlossyBox

Dzisiaj zaprezentuję Wam już pewnie dobrze znany GlossyBox. Moją subskrypcję zamówiłam na 3 miesiące, zaczynając od czerwcowego pudełeczka. Uprzedzając Wasze pytania- za tą subskrypcję zapłaciłam przelewem bankowym. Wystarczy napisać mail'a do bardzo miłej Pani, która w zwrotnej wiadomości prześle nam wszystkie potrzebne informacje dotyczące złożenia zamówienia właśnie tą drogą. Stronę do rejestracji się w serwisie GlossyBox pozostawiam Wam w tym linku.

Przechodząc do samego pudełeczka. Od dwóch dni już dobrze wiedziałam, co znajduje się w środku, ponieważ kilka dziewczyn, które otrzymały już pudełka zamieściło filmiki na YouTube.pl. To jednak nie spowodowało, iż moja radość z posiadania pierwszego pudełka zmalała- wręcz przeciwnie, cieszyłam się jeszcze bardziej, ponieważ wiedziała, iż GlossyBox był warty tych pieniędzy.
A teraz pudełko "w zdjęciach";


 "Właściwe" pudełko.


 A w środku eleganckie powitanie...


 Kilka słów od zespołu GlossyBox. Pudełko faktycznie po zdjęciu "wieczka" niesamowicie pięknie pachnie, ale to zasługa jednego z "lokatorów" ;)


 Opis produktów, które znajdujemy w środku oraz pojemność i cena pełnowymiarowych opakowań.


 Tu już produkty "w negliżu"- bez konfetti.



 Próbka zapachu LOEWE Aire Sensual poj. 2ml. Jest to zdecydowanie wieczorowy zapach.


 YVES ROCHER pogrubiający tusz do rzęs Sexy Pulp w kolorze czarnym poj. 2,5ml. Już oczywiście musiałam wypróbować ;) Fajny tusz, przy jednej warstwie nie pogrubia, ale ładnie rozczesuje i wydłuża rzęsy. Dobra szczoteczka. To tyle, więcej po dłuższych testach.


 TONI&GUY sól morska w sprayu poj. 75ml. Pierwsze próby też już za mną. Ma przyjemny zapach i faktycznie zawiera sól, ponieważ gdy spray delikatnie zasycha na dłoniach, stają się one lepkie- jak po wyjściu z morza ;) Nie jestem w stanie dokładnie teraz powiedzieć jaki efekt daje na włosach, ponieważ tego dowiem się dopiero późnym wieczorem.


 CLARENA luksusowy krem mikrokolagenowy z multipeptydami poj. 30ml. Przeznaczony jest dla skóry od 25. roku życia, czyli albo komuś go [niestety] oddam, albo sporadycznie i bardzo ostrożnie będę go używać.


 BM BEAUTY sypki róż mineralny kolor Peachy Glow poj. 1g. Jestem bardzo zadowolona z tego produktu, ponieważ bardzo chciałam kupić w te wakacje brzoskwiniowy róż, no i proszę- GlossyBox trafił w dziesiątkę ;)


Ostatni produkt w pudełeczku, to właśnie o nim pisałam "lokator" ;). TSO MORIRI organiczne z naturalnymi ekstraktami Mydło Kibica- Ukraina poj.100g [pełnowymiarowy produkt]. Mimo iż jest szczelnie zapakowane w folię, pachnie już z daleka. Na samą myśl o używaniu tego mydełka ogarnia mnie radość- pachnie ładnie, świeżo. Żeby jeszcze dobrze nawilżało ;).

Tak oto prezentuje się box. Ceny produktów naprawdę przewyższają kwotę, którą płacimy za subskrypcję. Ja jestem usatysfakcjonowana. Oby tak dalej.
Agnieszka

środa, 13 czerwca 2012

ShinyBox- pierwsze pudełko

Kochane, pojawiła się kolejna inicjatywa box'a. Mowa o ShinyBox. Dowiedziałam się o nim z filmiku TheOleskaa [mam nadzieję, że nie będziesz zła, iż pozwoliłam sobie wkleić linka]. Szybciutko na temat jak to działa. Box jest darmowy, by go otrzymać, potrzebujemy 100 ShinyStars. ShinyStars otrzymujemy- 20 za rejestrację, 5 za każdą zarejestrowaną koleżankę.
Dlatego moja prośba- zarejestrowałam się i mam straszą ochotę otrzymać tego box'a. Jeżeli tylko możecie klikajcie w linka, rejestrujcie się, wklejajcie linki na swoje blogi, swojego Facebook'a, gdzie możecie.
A tutaj już rodzima strona o ShinyBox- link.

Dziękuję z góry za każdą z Was, która zarejestruje się przy pomocy mojego linka
Agnieszka

wtorek, 12 czerwca 2012

Recenzje i porównanie BB Cream's

Dzisiaj mam zaszczyt przedstawić długo obiecywany przeze mnie post. Będzie mowa o 4 BB Cream's, które miałam okazję testować [próbki zamówiłam na Allegro.pl, cena; ok.7-8 zł, pojemność; 2ml].
Wyniki moich testów poniżej, jednak jeszcze przed samymi wynikami moje oczekiwania od BB Cream.
  • Czego oczekuję? 
-naturalnego wyglądu, bez ciężkiej maski 
-zdrowo rozświetlonej skóry
-lekkiego matu
-dopasowania się koloru kremu do koloru skóry
-by krem nie był komadogenny

Chyba nie wymagam zbyt wiele?
Jako pierwszy zdecydowany ulubieniec [i znowu sprawdza się teoria, że coś do czego podchodziłam sceptycznie, zaskoczyło mnie dość miło].
  • SkinFood, Peach Sake Pore BB Cream SPF20 PA+ w odcieniu 2
Zdjęcie pochodzące ze strony producenta
Na wstępie kilka informacji "technicznych"; krem dostępny jest w dwóch odcieniach, za tubkę 30g musimy na stronie producenta zapłacić ok. 30$.
To, co obiecuje nam producent;
"Szczególnie nadaje się do cery tłustej, wyciągi z brzoskwini i sake skutecznie regulują wydzielanie sebum dla matowej i przeźroczystej cery z ochroną UV. Minimalizuje rozszerzone pory i wyrównuje odcień skóry poprzez jego lekką konsystencję. Jest trwały, bez nadmiernego natłuszczania. Przychodzi w wygodnym i higieniczne opakowaniu [tubie]."
Recenzja kremu na stronie wizaz.pl
A ja przechodzę do porównania moich oczekiwań z obietnicami. Zaczynamy od...
Plusy;
  • kolor- mimo iż wydaje się mocno pomarańczowy, pięknie stapia się z cerą, dając efekt zdrowej, młodzieńczej skóry
  • zapach- piękny, brzoskwiniowy
  • konsystencja- bardzo wodnista, jednak krem nakłada się dzięki temu bardzo dobrze, bez mocnego rozcierania, wystarczy lekkie wklepywanie kremu
  • nie tworzy smug
  • jest bardzo trwały przy przypudrowaniu
  • matuje na 3-4 godziny
  • nie jest komadogenny
Minusy; 
  • może podkreślać "suche skórki"
  • przy długotrwałym stosowaniu bez dodatkowego nawilżacza pod ten krem, niestety, lekko wysusza skórę
  • słabe krycie- więc potrzebny jest jeszcze korektor
Ogólna ocena; 4 na 5- co pewnie oznacza, że do niego wrócę.

Miejsce 2 należy do...
  • Missha, M Perfect Cover BB Cream SPF 42 PA+++ w odcieniu 21
Zdjęcie pochodzące ze strony producenta
Cena jest podobna jak w przypadku SkinFood- 30$, pojemność to już 50ml.
Na stronie znajdujemy takie oto informacje;
"M Perfect Cover BB Cream daje równomierne i naturalnie wyglądające pokrycie z kojącymi, nawilżającymi właściwościami kremu. Nadaje się do wszystkich rodzajów skóry, w tym skóry skłonnej do trądziku i może być wykorzystywany jako baza do makijażu lub podkład."
 Opinie o nim możecie przeczytać na wizaz.pl
Plusy;
  • dobre, równomierne krycie
  • kilka odcieni do wyboru
  • matuje na ok. 2-3 godziny
  • nie jest komadogenny
  • nie przesusza skóry
  • ma subtelny, powiedziałabym pudrowo- kwiatowy zapach
  • konsystencja- mniej wodnista niż SkinFood, jednak trzeba nabrać wprawy przy aplikacji by nie otrzymać smug i brzydkiego efektu maski
Minusy;
  • gdzie efekt zdrowej skóry? nie ma, twarz wygląda ziemiście, wręcz na schorowaną [może moja wina- źle dobrany odcień]
  • mimo iż stapia się ładnie ze skórą, nie wiem co się dzieje z nim po aplikacji pudru- natychmiast dają razem efekt maski, a po paru godzinach nieatrakcyjnie zważa się na skórze
  • trwałość- by jakoś wyglądał na twarzy, nie nakładam pudru, przez co krem szybko znika z twarzy
Ocena ogólna; 3,5 na 5- mam mieszane uczucia co do niego. 

I 2 kremy z rodziny Skin79,co do których miałam spore oczekiwania, a jednak się rozczarowałam.
  • Skin 79, Intense Classic Balm
Zdjęcie pochodzące ze strony producenta
 Pojemność 43,5g, cena 18$.
A producent pisze o nim tak;
"Doskonałe wykończenie!Ulepszony Original Cream BB. Ten krem ​​ma filtry przeciwsłoneczne oraz działanie wybielające, które pozostawia uczucie satynowej i gładkiej skóry,wyglądającej transparentnie, zwiększając zaufanie do własnej skóry."
Recenzja na wizaz.pl
Plusy;
  • matuje skórę
  • nie jest komadogenny
  • daje bardzo, ale bardzo delikatny efekt rozświetlenia
  • delikatnie kryje
  • jest bezzapachowy
  • odcienie żółci w kolorze kremu
  • wydajność- tej próbki długo nie zużyję
Minusy;
  • jeden kolor, który nie stapia się ze skórą, sprawia że jest jak schorowana, blada
  • nietrwały, łatwo go zetrzeć z twarzy
  • robi niesamowitą maskę na twarzy jak na krem BB, trzeba go nakładać w minimalnych ilościach i bardzo dobrze rozcierać [a jest to trudne bo ma gęstą konsystencję], a przez to podkreśla wszystkie "suche skórki" i włazi niemiłosiernie w pory
Ogólna ocena; 2,5 na 5- nie, nie i jeszcze raz nie.

I już ostatni...
  • Skin 79, Super Plus BB Cream Triple Functions
Zdjęcie pochodzące ze strony producenta
Za cenę 28$ na stronie producenta otrzymujemy 40g produktu.
Producent obiecuje;
"Totalne rozwiązanie BB Cream 10 w 1. Nawilżająca baza 3-funkcyjnego BB kremu dba o bazę, jak i kolor makijażu, pozwala skórze wyglądać na rozświetloną i naturalną, bez efektu natłuszczenia lub napięcia. "
Świetne opinie na stronie wizaz.pl ,które nie do końca są tak zgodne z moimi.
Plusy i minusy;
  • praktycznie identyczne jak w przypadku Intense Classic Balm, jednak słabiej matuje i nie posiada już tak ziemistego koloru, przez co ładniej stapia się z cerą, konsystencję ma jeszcze gęstszą przez co "toporniejszą" w rozprowadzaniu na twarzy, poza tymi- innych różnic nie widzę.
Ocena ogólna; 2 na 5- wielkie NIE

Kilka zdjęć z prywatnej kolekcji, za jakość przepraszam- u nas szaleje dzisiaj na zmianę deszcz, burza i słońce, więc trudno o dobre światło.

Opakowania z kremami
Kolory kremów w opakowaniach
A tu już kremy na mojej zewnętrznej części dłoni
Kremy lekko roztarte na dłoni, w sztucznym świetle [roztarta smuga kremu znajduje się tuż pod napisem każdego z nich]
Moim ukochanym faworytem okazał się produkt zakupiony 2 dni po otrzymaniu paczki z próbkami. Nie, nie jest to BB Cream Garnier. Ale o tym "czymś" już wkrótce.

Miłego kibicowania przy meczu Polska- Rosja,
Agnieszka

niedziela, 10 czerwca 2012

I stuknęło...

I stuknęło 100 wyświetleń strony. Dziękuję bardzo za przeglądania bloga. Mam nadzieję, że z czasem będzie Was więcej, może pojawią się jakieś komentarze. To tyle na dzisiaj.
Ponieważ nie zdążyłam napisać 2 obiecanych postów, pojawią się one już w nowym tygodniu.

Miłej nocy ;)
Agnieszka

środa, 6 czerwca 2012

Moje OCM


Zgodnie z obietnicą- post o OCM. Nie mam zamiaru tutaj opisywać czym jest metoda OCM [Oil Cleansing Method], ponieważ od kilku miesięcy, jak nie od roku jest dużo na ten temat "mówione" w Internecie. Aczkolwiek do spróbowania tej metody poniekąd skusił mnie ciekawy artykuł, do którego link podaję tutaj OCM na stronie wizaz.pl.
  • Moja skóra...
Jest strasznie, ale to strasznie kapryśna. Jeżeli miałabym ją opisać, to zapewne byłaby to cała rozprawka. Nie ukrywając- mam ukończone 21 lat. Przed OCM zmagałam się z tłustą cerą [którą mogłam tylko zmatowić pudrem KRYOLAN Anti- Shine, lecz po dłuższym stosowaniu wysuszał on skórę i musiałam przestać go stosować, gdy skóra wracała do normy znów po niego sięgałam by nie wyglądać jak kula dyskotekowa i tak w koło]. Gdyby tego było mało dochodził do tego trądzik [często tak okropne, zapalne zmiany, że twarz wyglądała jak krater z wulkanami]. Stosowałam wiele maści, kremów, płynów, żeli itp. jednak nic nie przynosiło długofalowego efektu. Spowodowało to jednak coś innego- odwodnienie skóry. I przez to w sezonie grzewczym, gdy na dworze mróz, wewnątrz pomieszczeń suche i ciepłe powietrze, moja twarz wyglądała jak suchy wiór przy ustach, na policzkach, a w strefie T jak wspomniana kula dyskotekowa. Nie byłam się w stanie czasami uśmiechać, gdyż skóra strasznie pękała, łuszczyła się i bolała. Jedynym wyjściem było używanie tłustych kremów co godzinę lub półtorej.
Więc jak już wywnioskowałyście z tego dość skrótowego opisu, z moją twarzą nie było kolorowo.
  • Początki...
Bywają trudne. Miałam mnóstwo obaw- że oleje spowodują zwiększenie ilości zaskórników, nasilą trądzik, uczulą itp. Bałam się o skórę, która po 3 miesiącach kuracji Triacneal'em była przesuszona i przyzwyczajona do tego specyfiku, w efekcie na twarzy pojawiały się coraz to nowsze zmiany [no chyba że moja twarz była tak zanieczyszczona, że jej oczyszczanie trwało aż tak długo]. Triacneal spowodował jedno- skóra stała się o wiele cieńsza, przez co bardziej poddana na detergenty. Musiałam odrzucić wszystkie żele do mycia twarzy. W okresie Wielkanocy stwierdziłam- raz kozie śmierć, trzeba spróbować. Przeczytałam o OCM, zaopatrzyłam się w to co na początku niezbędne i zaczęłam testy.
  • Czego używam do OCM...
Mój "ekwipunek" to; 10 myjek do ciała z frotty [kupionych za 14,95zł w JYSK], które pełnią rolę ręczniczków maczanych w ciepłej wodzie [aczkolwiek te z JYSK mają jedną okropną wadę- rozpadają się po pierwszym praniu, przez co w najbliższym czasie muszę się zaopatrzyć w nowe], mieszanka olejów- w moim przypadku 30% oleju rycynowego, 60% oliwki Hipp i 10% oleju Tamanu, butelkę do przechowywania mieszanki [moja to ciemna, plastikowa butelka po hydrolacie o pojemności 200ml]. I oczywiście na początku trochę cierpliwości ;)
  • Masujemy, masujemy...
A teraz krok po kroku, jak oczyszczam twarz;
-Na rozgrzane i lekko zwilżone dłonie nabieram trochę mieszanki
-Mieszanką oczyszczam twarz- zmywam makijaż [o ile mam go na buzi] w tym tusz, cienie bez obawy o podrażnienie oczu [trzeba uważać, by olej nie dostał się do oczu]. Wykonuję koliste ruchy w miejscach narażonych na występowanie trądziku- żuchwa, nos [zaskórniki] i broda.
-Mocno moczę ręczniczek w bardzo ciepłej wodzie [lecz nie gorącej] i przykładam do twarzy. Pod wpływem ciepła pory otwierają się, a ręcznik absorbuje sebum rozpuszczone w olejach, zanieczyszczenia. Ręcznik płuczę w ciepłej wodzie i przykładam kilka razy do twarzy.
-Jeszcze raz nakładam mniejszą porcję oleju i powtarzam wszystkie czynności.
-Na koniec obmywam twarz lodowatą wodą, by zamknąć pory. Efekt po osuszeniu twarzy ręcznikiem [czystym, przeznaczonym tylko do twarzy] jest zniewalający ;)
  • No dobrze, a co z myjkami/ ręczniczkami...
Po każdym użyciu lądują w kolejce do prania. Codziennie używam świeżego ręczniczka/ myjki. Ważną sprawą jest, by dobrze je wyprać, w stosunkowo wysokiej temperaturze [wymyć olej i zanieczyszczenia]. Piorę je ręcznie w delikatnym płynie do prania ręcznego, w sprawdzonym detergencie, który mnie nie uczula.
  • Techniczne sprawy- jak przygotować mieszankę i na jak długo wystarcza...
Przygotowanie pierwszej mieszanki rozpoczęłam od przygotowania butelki- na ciemnej butelce białym markerem zrobiłam sobie podziałkę, dzięki czemu nie muszę odmierzać ile jakiego oleju nalać, tylko stosuję taki trick- 1 kreska na podziałce oleju rycynowego, 2 kreski oliwki Hipp i 1/3 kreski oleju Tamanu. Całość dobrze mieszam, przed każdym użyciem wstrząsam [oleje lubią się rozwarstwiać]. Tak skomponowana mieszanka- ok.50ml wystarcza w moim przypadku na 2 tygodnie używania raz dziennie. I jest to maksymalny czas przechowywania mieszanki, bo po przy dłuższym przechowywaniu oleje mogą zjełczeć.
  • Porozmawiajmy o kosztach...
Ceny poszczególnych olejów;
-olej rycynowy do kupienia w aptece- za 30g płacimy ok 4-5zł, a wystarcza na 3 mieszanek
-oliwka Hipp- w Rossmannie 120ml za 12,99zł, a mieszanek z niej mamy 4
-olejek Tamanu- za 50ml na Biochemii Urody płacimy 28,50zł, wystarcza na 10 mieszanek
  • Efekty po 2 miesiącach...
Jestem w tej metodzie wręcz zakochana. To co sprawiła z moją cerą to cud. Po ok. 1,5 tygodnia widziałam efekty- cera z mniejszą ilością niedoskonałości [obecnie prawie ich nie ma dzięki czemu mogę używać tylko kremu tonującego, BB lub wychodzić bez makijażu], przebarwienia zmniejszone, mniej zaskórników, wyrównany koloryt, skóra jędrna, nawilżona, bez podrażnień, zadrapania szybciej się goją, skóra reguluje produkcję sebum- zmierza w kierunku normalnej z tendencją do mieszanej. Okazuje się że natura najlepiej wie, jak pielęgnować skórę. Zostaję przy tej metodzie- to pewne. Przy okazji brwi i rzęs też mają się lepiej- ale to już chyba sprawa oleju rycynowego.
  • OCM rano?
Nie. Rano najzwyczajniej nie mam na to czasu. By nie naruszyć warstwy hydrolipidowej skóry, używam gąbki Konjac i delikatnego kremu z Alterry do mycia twarzy.
  • Rady dla początkujących...
Po pierwsze- nie zrażajcie się. Jest to metoda czasochłonna, mi pochłania ok. 10 minut. To sporo jak na oczyszczanie twarzy. Jednak warto. Do drugie- słyszałam, że u niektórych występuje takie oczyszczenie twarzy, iż mają "wysyp" ropnych pryszczy. Wszystko ma skutki uboczne. Po trzecie- dobierzcie odpowiedni skład mieszanki do rodzaju skóry, w tym jakie oleje będą wchodzić w skład mieszanki, jakie będą opcjonalnie dodane oraz ilość oleju rycynowego, który dodany w nadmiarze może przesuszyć skórę. Po czwarte- nie pocieramy twarzy ręcznikiem, a przykładamy go do skóry, tak by jej nie podrażnić. No i ostatnie dwie rady- ręcznik moczony w ciepłej wodzie z powodzeniem można zastąpić parówką, a gdy nie odpowiada nam uczucie oleistej cery, to przed obmyciem twarzy zimną wodą można resztki oleju zmyć delikatnym, naturalnym mydłem np. Aleppo.

Tak kształtuje się moja krótka przygoda z OCM. Znalazłam jednak wreszcie metodę dla mnie. Okazuje się, że coś, do czego byłam bardzo sceptycznie nastawiona zaskoczyło mnie bardzo miło i pozytywnie. Mam nadzieję, że chociaż trochę moje "wypociny" Wam się przydają i być może przekonacie się do OCM. By optymistycznie zakończyć post, wstawiam linka do piosenki, której słucham cały dzień;
Electric Guest- This Head I Hold

                                                                 Miłego długiego weekendu :*,
                                                                             Agnieszka



niedziela, 3 czerwca 2012

"Mały" haul kosmetyczny i powrót po długiej nieobecności

Witam po długiej nieobecności. Ostatnio było sporo zawirowań w moim życiu prywatnym [gorący okres urodzinowy w mojej rodzinie], więc gdy już zabierałam się do pisana postu, padałam do łóżka jak zmęczone dziecko. Jednak mniejsza z tym- ogłaszam reaktywację mojego bloga. Dzisiaj szybki post o zakupach kosmetycznych [głównie w Rossmannie].


Na pierwszym zdjęciu, zaczynając od lewej strony;
  • Isana Kaltwachs Streifen [plastry z woskiem do depilacji twarzy na zimno];
    w opakowaniu otrzymujemy 20 plastrów, 4 chusteczki, cena 8,99zł, dostępne w każdym Rossmannie.
    Jest to moje 2 opakowanie, jestem z nich tak samo zadowolona jak z plastrów Joanna Sensual.
  • Fuss Wohl, Fuss Deo [dezodorant do stóp]; opakowanie 200ml za 5,99zł, także do kupienia w Rossmannie.
    Zaczynam dopiero testować. Jest to mój pierwszy produkt tego typu- wiadomo, zbliżają się cieplejsze dni, a ponieważ ja bywam aż za dużo "na nogach", to warto mieć coś do odświeżenia stóp w torebce, tym bardziej za taką cenę. Zapach już przetestowałam- trudno mi go do czegokolwiek porównać, jednak nie jest to klasyczny mentol, a przyjemny, nie duszący zapach. Myślę, że zostanie ze mną na dłużej ;)
  • Dove Hair Therapy Nourishing Oil Care, Odżywka w sprayu bez spłukiwania; 200ml dwufazowej odżywki za 15,99zł.
    Przy włosach do pasa potrzebuję specjalnej pielęgnacji- niestety, u nasady włosy się przetłuszczają, końcówki strasznie przesuszają. Odżywkę można stosować na mokre, jak i suche włosy, ponoć pomaga rozczesywać włosy [oby to było prawdą]. Recenzja z opinią już wkrótce.
  • Dove Purely Pampering, odżywczy żel pod prysznic masło shea z wanilią; 500ml w promocji w Rossmannie- tylko 9,99zł.
    Cóż mogę powiedzieć; 3 opakowanie [pierwsze 250ml, kolejne już po 500ml]. Miłość od pierwszego "niuchnięcia". Mój "waniliocholizm" wygrał i kupiłam. Jest to cudny żel. Będę płakać jak wycofają go kiedyś ze sprzedaży, bo; cudnie pachnie, i to na długo, wspaniale nawilża skórę, jest strasznie wydajny.
  • HIPP, oliwka pielęgnacyjna z ekologicznym olejkiem migdałowym BIO; 200ml za 12,99zł.
    Moje drugie opakowanie, o głównym zastosowaniu- oczyszczanie twarzy metodą OCM, ale o tym w kolejnym poście. 
  • Alterra, Waschcreme [krem do mycia twarzy z wyciągiem z dzikiej róży]; 125ml za 8,99zł.
    Nie będę się rozdrabniać na jego temat, mnóstwo opinii krąży o nim w sieci. Stwierdziłam- kupię, przekonam się sama. Mam zamiar używać go rano, wraz z gąbką Konjac z Rossmanna. O moich odczuciach na jego temat następnym razem, gdy będzie już po testach.
 Drugie zdjęcie, a na nim;


  • Ziaja, Sopot Spa, krem brązujący relaksujący; 7,49zł [nie wiem dlaczego tak tanio] za standardowe "ziajowe" 50ml.
    Cóż o tym kremie; moje nie wiem które opakowanie, jestem z niego zadowolona bo wydajność-efekt-cena idą w parze [a nawet trio]. Świetny krem brązujący buzię, szyję i dekolt, nie zapycha mojej cery, ładnie brązowi i nawilża.
  • Dove Purely Pampering, kremowa kostka myjąca masło shea z wanilią; 2,79zł za 100g.
  • Isana, Vabene I Rasierklingen; 4 wkłady za 12,99zł.
    Będzie post o alternatywie do Gillette Venus Breeze, a w nim o tych nożykach, maszynce i brzoskwiniowej piance Isana.
 Trzecie, no i już dzisiaj ostatnie zdjęcie;


  • Sliders Lip Balm Extra Moisture, moja wersja Perky Peach; 7g za 7,99zł.
    Urzekło mnie opakowanie. Jak się spisuje? Tego się dowiem ;) I wam zapewne opowiem :D
  • Tołpa, Dermo Face Hydrativ, maska- kompres nawilżająco- odprężająca na twarz, szyję i pod oczy; 2 saszetki 6 ml każda w cenie 6,49 zł.
    Mam ją po raz pierwszy. Niestety znowu w znaki daje mi się odwodnienie skóry [tak, przyszył cieplejsze dni] i postanowiłam ją jakoś intensywnie odżywić. A że lubię kosmetyki marki Tołpa, wybór padł na tą właśnie. Pierwsze testy dziś wieczorem.
  • Rival de Loop, Pflegekapseln, wersja Hydro; 7 kapsułek [każda 0,38ml] w cenie 6,99zł.
    Kolejny mój kosmetyk, który zużywam w niebotycznie dużych ilościach. Używam wieczorem, pod krem brązujący Ziai, zimą nawet na dzień. Po całkowitym wchłonięciu buzia jest ładna, jędrna, dobrze nawilżona. Wygląda zdrowo, a efekt nawilżenia nie jest krótkotrwały. 
To tyle na dzisiaj, miało być zgrabnie i krótko, rozciągnęło się w czasie ;)
Agnieszka

PS. Jeszcze w tym tygodniu;
  • porównanie i recenzje BB Cream's
  • recenzja alternatywy dla Gillette Venus Breeze
  • moje OCM