Zgodnie z obietnicą- post o OCM. Nie mam zamiaru tutaj opisywać czym jest metoda OCM [Oil Cleansing Method], ponieważ od kilku miesięcy, jak nie od roku jest dużo na ten temat "mówione" w Internecie. Aczkolwiek do spróbowania tej metody poniekąd skusił mnie ciekawy artykuł, do którego link podaję tutaj
OCM na stronie wizaz.pl.
Jest strasznie, ale to strasznie kapryśna. Jeżeli miałabym ją opisać, to zapewne byłaby to cała rozprawka. Nie ukrywając- mam ukończone 21 lat. Przed OCM zmagałam się z tłustą cerą [którą mogłam tylko zmatowić pudrem
KRYOLAN Anti- Shine, lecz po dłuższym stosowaniu wysuszał on skórę i musiałam przestać go stosować, gdy skóra wracała do normy znów po niego sięgałam by nie wyglądać jak kula dyskotekowa i tak w koło]. Gdyby tego było mało dochodził do tego trądzik [często tak okropne, zapalne zmiany, że twarz wyglądała jak krater z wulkanami]. Stosowałam wiele maści, kremów, płynów, żeli itp. jednak nic nie przynosiło długofalowego efektu. Spowodowało to jednak coś innego- odwodnienie skóry. I przez to w sezonie grzewczym, gdy na dworze mróz, wewnątrz pomieszczeń suche i ciepłe powietrze, moja twarz wyglądała jak suchy wiór przy ustach, na policzkach, a w strefie T jak wspomniana kula dyskotekowa. Nie byłam się w stanie czasami uśmiechać, gdyż skóra strasznie pękała, łuszczyła się i bolała. Jedynym wyjściem było używanie tłustych kremów co godzinę lub półtorej.
Więc jak już wywnioskowałyście z tego dość skrótowego opisu, z moją twarzą nie było kolorowo.
Bywają trudne. Miałam mnóstwo obaw- że oleje spowodują zwiększenie ilości zaskórników, nasilą trądzik, uczulą itp. Bałam się o skórę, która po 3 miesiącach kuracji
Triacneal'em była przesuszona i przyzwyczajona do tego specyfiku, w efekcie na twarzy pojawiały się coraz to nowsze zmiany [no chyba że moja twarz była tak zanieczyszczona, że jej oczyszczanie trwało aż tak długo].
Triacneal spowodował jedno- skóra stała się o wiele cieńsza, przez co bardziej poddana na detergenty. Musiałam odrzucić wszystkie żele do mycia twarzy. W okresie Wielkanocy stwierdziłam- raz kozie śmierć, trzeba spróbować. Przeczytałam o OCM, zaopatrzyłam się w to co na początku niezbędne i zaczęłam testy.
Mój "ekwipunek" to; 10 myjek do ciała z frotty [kupionych za 14,95zł w JYSK], które pełnią rolę ręczniczków maczanych w ciepłej wodzie [aczkolwiek te z JYSK mają jedną okropną wadę- rozpadają się po pierwszym praniu, przez co w najbliższym czasie muszę się zaopatrzyć w nowe], mieszanka olejów- w moim przypadku
30% oleju rycynowego, 60% oliwki Hipp i 10% oleju Tamanu, butelkę do przechowywania mieszanki [moja to ciemna, plastikowa butelka po hydrolacie o pojemności 200ml]. I oczywiście na początku trochę cierpliwości ;)
A teraz krok po kroku, jak oczyszczam twarz;
-Na rozgrzane i lekko zwilżone dłonie nabieram trochę mieszanki
-Mieszanką oczyszczam twarz- zmywam makijaż [o ile mam go na buzi] w tym tusz, cienie bez obawy o podrażnienie oczu [trzeba uważać, by olej nie dostał się do oczu]. Wykonuję koliste ruchy w miejscach narażonych na występowanie trądziku- żuchwa, nos [zaskórniki] i broda.
-Mocno moczę ręczniczek w bardzo ciepłej wodzie [lecz nie gorącej] i przykładam do twarzy. Pod wpływem ciepła pory otwierają się, a ręcznik absorbuje sebum rozpuszczone w olejach, zanieczyszczenia. Ręcznik płuczę w ciepłej wodzie i przykładam kilka razy do twarzy.
-Jeszcze raz nakładam mniejszą porcję oleju i powtarzam wszystkie czynności.
-Na koniec obmywam twarz lodowatą wodą, by zamknąć pory. Efekt po osuszeniu twarzy ręcznikiem [czystym, przeznaczonym tylko do twarzy] jest zniewalający ;)
- No dobrze, a co z myjkami/ ręczniczkami...
Po każdym użyciu lądują w kolejce do prania. Codziennie używam świeżego ręczniczka/ myjki. Ważną sprawą jest, by dobrze je wyprać, w stosunkowo wysokiej temperaturze [wymyć olej i zanieczyszczenia]. Piorę je ręcznie w delikatnym płynie do prania ręcznego, w sprawdzonym detergencie, który mnie nie uczula.
- Techniczne sprawy- jak przygotować mieszankę i na jak długo wystarcza...
Przygotowanie pierwszej mieszanki rozpoczęłam od przygotowania butelki- na ciemnej butelce białym markerem zrobiłam sobie podziałkę, dzięki czemu nie muszę odmierzać ile jakiego oleju nalać, tylko stosuję taki trick-
1 kreska na podziałce oleju rycynowego, 2 kreski oliwki Hipp i 1/3 kreski oleju Tamanu. Całość dobrze mieszam, przed każdym użyciem wstrząsam [oleje lubią się rozwarstwiać]. Tak skomponowana mieszanka-
ok.50ml wystarcza w moim przypadku na
2 tygodnie używania raz dziennie. I jest to maksymalny czas przechowywania mieszanki, bo po przy dłuższym przechowywaniu oleje mogą zjełczeć.
- Porozmawiajmy o kosztach...
Ceny poszczególnych olejów;
-
olej rycynowy do kupienia w aptece- za
30g płacimy ok
4-5zł, a wystarcza na 3 mieszanek
-
oliwka Hipp- w Rossmannie
120ml za
12,99zł, a mieszanek z niej mamy 4
-
olejek Tamanu- za
50ml na Biochemii Urody płacimy
28,50zł, wystarcza na 10 mieszanek
- Efekty po 2 miesiącach...
Jestem w tej metodzie wręcz zakochana. To co sprawiła z moją cerą to cud. Po ok. 1,5 tygodnia widziałam efekty- cera z mniejszą ilością niedoskonałości [obecnie prawie ich nie ma dzięki czemu mogę używać tylko kremu tonującego, BB lub wychodzić bez makijażu], przebarwienia zmniejszone, mniej zaskórników, wyrównany koloryt, skóra jędrna, nawilżona, bez podrażnień, zadrapania szybciej się goją, skóra reguluje produkcję sebum- zmierza w kierunku normalnej z tendencją do mieszanej. Okazuje się że natura najlepiej wie, jak pielęgnować skórę. Zostaję przy tej metodzie- to pewne. Przy okazji brwi i rzęs też mają się lepiej- ale to już chyba sprawa oleju rycynowego.
Nie. Rano najzwyczajniej nie mam na to czasu. By nie naruszyć warstwy hydrolipidowej skóry, używam
gąbki Konjac i
delikatnego kremu z Alterry do mycia twarzy.
- Rady dla początkujących...
Po pierwsze- nie zrażajcie się. Jest to metoda czasochłonna, mi pochłania ok. 10 minut. To sporo jak na oczyszczanie twarzy. Jednak warto.
Do drugie- słyszałam, że u niektórych występuje takie oczyszczenie twarzy, iż mają "wysyp" ropnych pryszczy. Wszystko ma skutki uboczne.
Po trzecie- dobierzcie odpowiedni skład mieszanki do rodzaju skóry, w tym jakie oleje będą wchodzić w skład mieszanki, jakie będą opcjonalnie dodane oraz ilość oleju rycynowego, który dodany w nadmiarze może przesuszyć skórę.
Po czwarte- nie pocieramy twarzy ręcznikiem, a przykładamy go do skóry, tak by jej nie podrażnić.
No i ostatnie dwie rady- ręcznik moczony w ciepłej wodzie z powodzeniem można zastąpić parówką, a gdy nie odpowiada nam uczucie oleistej cery, to przed obmyciem twarzy zimną wodą można resztki oleju zmyć delikatnym, naturalnym mydłem np.
Aleppo.
Tak kształtuje się moja krótka przygoda z OCM. Znalazłam jednak wreszcie metodę dla mnie. Okazuje się, że coś, do czego byłam bardzo sceptycznie nastawiona zaskoczyło mnie bardzo miło i pozytywnie. Mam nadzieję, że chociaż trochę moje "wypociny" Wam się przydają i być może przekonacie się do OCM. By optymistycznie zakończyć post, wstawiam linka do piosenki, której słucham cały dzień;
Electric Guest- This Head I Hold
Miłego długiego weekendu :*,
Agnieszka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz